Dom - kapelan policji

Idź do spisu treści

Menu główne:

Dom

Przy kominku
 

Co było najpierw? — ogień, przy którego cieple w krąg rozsiadła się rodzina, czy miłość dwojga tak gorąca, że wyzwoliła żar ogniska?
Cokolwiek byśmy na temat postawionego pytania powiedzieli, jedno jest niezaprzeczalne: przez całe tysiąclecia rodzina gromadzi się wokół domowego ogniska, i to nie w sensie abstrakcyjnym lecz najbardziej rzeczywistym.
Mija czas, zmieniają się porządki społeczne i systemy ekonomiczne, zmieniają się sposoby zdobywania chleba i zmienia się struktura rodziny, ale stale gromadzi się ona wokół ognia. On daje ciepłą przestrzeń i ciepły stół — pożywną strawę.
Niezależnie też, czy panuje matriarchat czy patriarchat, czy rodzina ma strukturę poliandryczną, poligamiczną czy monogamiczną, zazwyczaj ona (one) jest stróżem domowego ogniska, dbając o ciepło domu w każdym wymiarze tego pojęcia, zaś jemu (im) przypada zdobywanie wszelkich niezbędnych dóbr.
Dom pozostaje przez wieki rzeczywistym centrum życia, a rodzina jest nie tylko wspólnotą krwi, ale też wspólnotą zajęć, co najwyraźniej wystąpiło w rodzinach rolniczych, ale też rzemieślniczych i nie tylko w tych kręgach, a nic tak nie łączy jak wspólne wytwarzanie dóbr, podejmowanie tych samych spraw.
Ostatnie stulecia wniosły w ten schemat swoistą korektę. Najpierw ognisko — źródło ciepła wyprowadzone zostało poza przestrzenie mieszkalne, następnie poza domostwo, coraz dalej tak, że dziś niejeden nie wie skąd zaopatrywane jest w ciepło jego mieszkanie. Zminimalizowaniu uległa kuchnia i wspólnota rodzinnego stołu — staliśmy się domownikami tzw. zbiorowego żywienia.
Mąż i żona pozostają w swoich światach zawodowej aktywności, a zawód coraz rzadziej przechodzi z ojca na syna. Mamy swoje zainteresowania, które dzielimy w swoich kręgach towarzyskich. Coraz częściej też miejsce pracy jest tak odległe, że wyklucza codzienny powrót do domu.
Czy są to czynniki, które muszą decydować o kryzysie rodziny? Wbrew statystykom wykazującym narastające liczby rozwodów powiem, że nie. Natomiast są to z całą pewnością czynniki, których uświadomienie winno nas pobudzać do jak najbardziej świadomych i jak najbardziej usilnych starań o więź w małżeństwie, w rodzinie.
Stare biblijne słowo: będą dwoje jednym (....) a już nie są dwoje, ale jedno... przyjmowane jako słowo Bożego ustanowienia porządku życia człowieka na ziemi, staje tu przed nami coraz mocniej jako zadanie niż jako wskazanie na dar życia w tak bliskiej wspólnocie. Co więcej, jako zadanie, którego naturalne katalizatory — jedność miejsca, wspólnota gospodarowania, stałe bycie razem w przeżywaniu radości i dzieleniu powszednich trudów — zostały osłabione, by nie powiedzieć przeminęły. Ale nie przeminęło, co stale jest celem: będą dwoje jednym...
Darujmy więc sobie wspólny czas, razem przygotowywany i spożywany posiłek. Otwarte oczy, by widziały, także uszy i serca by słyszały może niekoniecznie najwyższej temperatury iślejszego lotu wyznania — choć to ważne — ale też, a powiedzieć by trzeba przede wszystkim, przekazywaną informację oo świecie, o tym czym żyje żona, dziecko, mąż... I nie mów, proszę, jej (jemu): daj mi spokój, ja teraz...
Konik T., Przy kominku, Słowo nadziei 11-2/2004

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego