Wakacje z synami - kapelan policji

Idź do spisu treści

Menu główne:

Wakacje z synami

Przy kominku
 
 

Znowu lato. Na przemian upał i prysznic. W zasadzie mamy już chyba dwie pory roku: suchą i deszczową, tylko ich terminy są coraz bardziej nieokreślone. Dla wielu jest to wystarczający aż nadto powód by na urlop ciągnąć hen na południe. Chorwacja, Włochy, Grecja, Tunezja to chyba najczęściej wymieniane kraje.
Uroki Bałtyku nabierają siły przekonania nieco później, gdy potrzebna jest świeża dostawa jodu dla dziecka, albo gdy odezwie się w nas tęsknota za normalną plażą wypełnioną zwyczajnym piaskiem w miejsce egzotycznych kamieni i kolczastych stworzonek w wodzie.
Sam nad tym polskim morzem byłem kilka razy, ale jakoś nie było mi spieszno wejść do wody. Dominującą stawała się za każdym razem ostrzegawcza refleksja: tej wanienki nie przepłyniesz. Wolę Mazury, zwłaszcza jeziora mojej drugiej po rodzimym Śląsku małej Ojczyzny...
Myślenie o urlopowym wyjeździe zaczęło kołatać w tym roku późno, nawet bardzo późno, gdy lato stawało się zaawansowane, gdzieś koło połowy lipca. Po prostu stary foter kapnął na to, że dwaj jeszcze wczoraj mali, siadający na jego kolanach chłopcy, dziś już mają po blisko dwa metry wzrostu, zaczynają chadzać swoimi drogami i może jest to ostatni już czas na jeszcze wspólne wakacje.
Wakacyjnego razem – wspólnego wczasowania, zwiedzania atrakcyjnych okolic, siedzenia na bindugach – niewiele było nam dotąd dane. Na przeszkodzie stała przede wszystkim służba – konieczność zapewnienia środków Domowi Rekolekcyjnemu, utrzymywanemu głównie z turystyki /pokoje/, zaś chętni na pobyty nie chcą nabrać zwyczaju urlopowania w czas inny niż wakacje. To sprawiło, że w ciągu 12 lat na urlopy z rodziną mogłem wydzielić raptem cztery tygodnie i to na dwie raty – w jednym roku tydzień, po paroletniej przerwie trzy tygodnie.
Teraz trzeba wykorzystać możliwość by jeszcze pobyć razem, najlepiej na Mazurach, wśród jeszcze zwyczajnej przyrody. Czy się uda?
Przygotowania ruszyły pełną parą, jednak wyjazd będzie możliwy dopiero na początku drugiej dekady sierpnia. To zaś zapowiada pobyt bardziej turystyczno-wędkarski niż plażowy. Mazury są atrakcyjne turystycznie. Jest co zwiedzać. Miasta i miasteczka. Oryginalnymi dziejami znaczące się wioski, jak na przykład Wojnowo. Szereg pokrzyżackich i nieco młodszych, ewangelickich kościołów. Do tego szlaki dawnych linii kolejowych, po których zostały już tylko nasypy, dworce, kolumny zniszczonych mostów. Pośród tego wszystkiego stare miejsca pobytów i wędrówek z młodych lat. Ważne bycie razem, przedstawienie miejsc, znajomych, przyjaciół, wprowadzenie w historię, która niekoniecznie musi być minioną.
Czy tę opowiastkę da się jakoś spuentować? Czy musi być puenta? Czy trzeba ją wyartykułować, napisać, by wszystko było powiedziane kawa na ławę, jasno i do końca?
W miejsce puenty niech będą życzenia. Tym wszystkim, którzy już po urlopowych wojażach, by bezstresowo weszli w rytm zwykłego szarego dnia w służbie wraz z wszystkim jej obciążeniami. Tym zaś, którzy dopiero przed wspaniałością kanikuły, by żwawo uporali się ze stresem braku szefa. A potem już tylko wypoczywajcie, nabierajcie sił i dbajcie o dzieci!

Konik T., Przy kominku, Słowo nadziei nr 18 i 19 - 3 i 4/2005

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego